Zwalczajmy bariery w swoich głowach
Dlaczego „boimy się” osób niepełnosprawnych? Jak z tym walczyć?
Większość z nas o niepełnosprawności wie niewiele – jakie są jej rodzaje, jakie problemy mają osoby niepełnosprawne, z czym muszą mierzyć się na co dzień… Dlatego w kontaktach z osobami niepełnosprawnymi czujemy się niepewnie, a nawet niekomfortowo. Mamy tego świadomość, a to jeszcze bardziej nas krępuje.
Co siódmy Polak jest niepełnosprawny
W naszym kraju żyje około 5,5 mln osób z niepełnosprawnością. To 14 proc. populacji, a zatem co siódmy Polak jest osobą niepełnosprawną. Oczywiście mówimy tutaj o wszystkich rodzajach niepełnosprawności – ruchowej psychicznej, wrodzonej i nabytej, widocznej i niewidocznej czy niepełnosprawności sprzężonej.
Najczęstszą przyczyną niepełnosprawności są uszkodzenia narządów ruchu, które zwykle są skutkiem wypadków, urazów, zatruć czy chorób. Niemal połowa niepełnosprawnych w naszym kraju to właśnie osoby, które na co dzień muszą radzić sobie z uszkodzeniami kręgosłupa, niedowładem kończyn i innymi niedyspozycjami. W Polsce jest ich ponad dwa miliony. To członkowie naszych rodzin – bliższych i dalszych, znajomi, sąsiedzi, osoby, które widujemy na zakupach i w kościele, koledzy z pracy i dawni przyjaciele z dzieciństwa, ale i często zupełnie obce osoby, które spotykamy w drodze do domu.
W wielu przypadkach są to osoby, które poruszają się na wózku inwalidzkim albo nie są w stanie opuścić łóżka. W swoim życiu mierzą się z wieloma barierami i ograniczeniami – architektonicznymi czy komunikacyjnymi, ale i tymi w naszych głowach.
Dlaczego się krępujemy?
Często bowiem nie wiemy, jak zachować się wobec osoby niepełnosprawnej. Uciekamy wzrokiem, udajemy, że nie widzimy albo nie potrafimy ukryć zainteresowania, nie wiemy, czy wypada nam zapytać o przyczyny niepełnosprawności albo zaproponować pomoc. Tak bardzo nie chcemy sprawić przykrości, że sami czujemy się niepewnie. Wolimy się więc wycofać niż narzucać. Z najróżniejszych przyczyn czujemy się skrępowani, choć – patrząc na to zdroworozsądkowo – nie mamy ku temu powodów.
Te reakcje to najczęściej efekt niewiedzy. Nie od dziś wiadomo, że boimy się tego, czego nie znamy. A o niepełnosprawności wiemy niewiele, bo na co dzień staramy się o niej nie myśleć, jeśli tylko w jakiś sposób nas nie dotyczy.
Poza tym mamy tendencję do przekładania cech fizycznych ludzi na ich cechy osobowości. Psychologowie to zjawisko nazywają „efektem aureoli”. Tłumaczy ono, dlaczego zwykle szybko udaje się nam polubić osoby atrakcyjne fizycznie (bo podświadomie przypisujemy im zestaw cech pozytywnych), a z większym dystansem, a czasem nawet i niechęcią podchodzimy do osób, które przyjemnej aparycji nie mają. Wpływa to także na nasze postrzeganie osób niepełnosprawnych. Dostrzegając ich „inność” fizyczną, generalizujemy ją także na „inność” psychiczną. Stąd często problemy z akceptacją osoby niepełnosprawnej, lęk wobec niej czy poczucie dysonansu.
Odmienność fizyczna budzi w ludziach niepokój czy dyskomfort także z innych powodów. Przede wszystkim burzy w oczach pełnosprawnych osób określony obraz ciała. Bywa i tak, że jest przyczyną wyrzutów sumienia – zgodnie z zasadą: „ja jestem zdrowy, a on nie” albo powoduje strach przed izolacją społeczną spowodowaną stałymi kontaktami z osobami niepełnosprawnymi. Często działa też myślenie magiczne: jeśli o czym się nie mówi, to ta kwestia nie istnieje. Unikając kontaktu z osobami z ograniczoną sprawnością, zaprzeczamy więc niejako istnieniu tego tematu.
Nie bój się pomagać
Nasza fundacja jest jedną z niewielu instytucji, które podejmują walkę ze stereotypami i negatywnymi przekonaniami na temat osób z niepełnosprawnością. Prowadzimy warsztaty, które pokazują, że konfrontacja z nieznanym nie musi być straszna. Przełamujemy mentalne bariery. O ile bowiem coraz mniej dookoła ograniczeń architektonicznych, o tyle zmiana podejścia do kwestii niepełnosprawności wymaga znacznie więcej pracy.
Warto ją jednak podejmować – zaczynając od normalnego traktowania osób niepełnosprawnych w pierwszych kontaktach z nimi. Co przez to rozumiemy? Spróbujmy przeanalizować te sytuacje, które budzą w nas opisany wcześniej niepokój czy niepewność.
Jak zachować się np., gdy na przystanku autobusowym spotykamy trzydziestokilkulatka na wózku inwalidzkim i zastanawiamy się, czy da radę samodzielnie wsiąść do autobusu? Czy wypada nam proponować pomoc? A może odbierze to jako narzucanie się albo litowanie się nad nim?
Wielu z nas rezygnuje z propozycji wsparcia z obawy przed popełnieniem jakiejś gafy. Proste pytanie: „Czy mogę panu pomóc?” nikogo jednak nie powinno urazić. Oczywiście może się zdarzyć, że ktoś odrzuci naszą propozycję, ale z pewnością nie z powodu obrazy czy pretensji. Taka osoba może mieć po prostu dużą wprawę w korzystaniu z komunikacji miejskiej. Zaoferowanie wsparcia nic nas jednak nie kosztuje, a dużo gorzej byłoby, gdyby osoba niepełnosprawna przez kilka minut bezskutecznie próbowała dostać się do autobusu obserwowana przez kilkanaście osób, które nie miały śmiałości, by się odezwać i spytać, czy mogą pomóc.
Jednocześnie należy powstrzymywać się przed pomaganiem na siłę. To nie prowadzi do niczego dobrego.
Niepełnosprawny nie znaczy „niewidzialny”
Nie wiedząc, jak się zachować wobec osoby niepełnosprawnej, często unikamy kontaktu wzrokowego z nią, a zdarza się, że rozmawiamy o niej z jej opiekunem czy członkiem rodziny, niejako ignorując jej obecność. Możemy to robić nawet nie do końca świadomie – choćby pytając mamę chorującego na SM nastolatka: „I jak sobie teraz radzicie z całą tą sytuacją?” albo „A czy Jarka to boli?”, choć on sam siedzi obok swojej mamy na wózku. W ten sposób możemy bardzo zranić osobę, która sama jeszcze próbuje poradzić sobie z nową rzeczywistością. Takie zachowania z naszej strony są niedopuszczalne.
Czy mamy prawo pytać?
I tu dochodzimy do pytania, które zadaje sobie wiele osób. Czy wypada nam spytać świeżo albo niedawno poznaną osobę, dlaczego porusza się na wózku inwalidzkim albo wyraźnie kuleje?
Wiele osób z niepełnosprawnością ma duży dystans do swojej dysfunkcji. Nauczyli się z nią żyć. Takiego pytania nie uznają za niegrzeczne, choć pewnie spotykają się z nim często.
Nie wszyscy jednak pogodzili się ze swoją sytuacją. Spotykając kogoś po raz pierwszy, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak długo żyje z niepełnosprawnością – czy jest wrodzona, czy nabyta i jak dawno. Swoją ciekawością możemy więc zadać jej dodatkowy ból. Dlatego warto poczekać, aż temat sam wypłynie w rozmowie przy kolejnych spotkaniach.
Bądźmy uważni
Z kolei w kontakcie z osobami z dysfunkcją słuchu należy pamiętać o usunięciu wszelkiego rodzaju dystraktorów, czyli np. wyłączeniu radia w pomieszczeniu czy przymknięciu okna wychodzącego na ruchliwą ulicę. Warto też pamiętać, że najbardziej komfortowa jest rozmowa twarzą w twarz – zadbajmy o to, by nasza była dobrze oświetlona i widoczna. Niczym złym nie jest korzystanie z krótkich notatek w formie pisemnej – nie każdy z nas zna przecież język migowy.
Ubytek słuchu często związany jest z niewyraźną mową. Jeśli nie rozumiemy rozmówcy, poprośmy o powtórzenie. Nie musimy, a nawet nie powinniśmy udawać, że wszystko jest dla nas zrozumiałe. Nie musimy też krzyczeć, siłę swojego głosu najlepiej ustalić z rozmówcą.
Pies przewodnik zawsze w pracy
Osoby z dysfunkcją wzroku to nie tylko osoby niewidome. Także w ich przypadku nasza pomoc nie może być nachalna. Zawsze należy ją poprzedzić pytaniem. Podobnie jak i inne niepełnosprawne osoby, osoby niewidome czy słabowidzące same najlepiej wiedzą, jakiego wsparcia potrzebują. Należy pamiętać, by zawsze rozmawiać bezpośrednio z osobą niewidomą, nawet jeśli towarzyszy jej przewodnik. Oczywiście rozmowa z osobą, która nie reaguje na naszą mimikę, jest dla wielu osób początkowo trudna, ale to nie usprawiedliwia ignorowania jej.
Ekstremalną sytuacją jest natomiast mówienie do psa przewodnika, ale niestety ciągle się to zdarza. Pamiętajmy: pies przewodnik jest w pracy. Nie wolno nam do niego cmokać, gwizdać czy mówić. Nie możemy głaskać psa przewodnika ani nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego.
Osoba niewidoma może potrzebować naszej pomocy np. dotyczącej numeru nadjeżdżającego autobusu. Jeśli zaoferujemy asystę osobie z taką dysfunkcją, pamiętajmy, że nie możemy jej ciągnąć, ani pchać. Pozwólmy chwycić się w taki sposób, jaki jest dla niej najwygodniejszy.
Przykład idzie z góry
Pamiętajmy też, że dla naszych dzieci jesteśmy wzorami w zakresie konkretnych zachowań społecznych. Nasza postawa wobec niepełnosprawności ukształtuje w znacznym stopniu postawę kolejnego pokolenia.
Rodzina często przekazuje i utrwala silne stereotypy na temat chorób i niepełnosprawności. Powiedzenia typu: „odsuń się od telewizora, bo wzrok stracisz” wiążą fizyczną dysfunkcję z zasłużoną karą. Natomiast stale podkreślana potrzeba atrakcyjności fizycznej, osiągnięcia idealnej kondycji fizycznej i nienagannej figury usztywnia poglądy, że osoba z niepełnosprawnością nie jest w pełni wartościowa. O rzeczywistych przyczynach dysfunkcji często nie rozmawiamy z dziećmi. A do tego wyznajemy zasadę, że na ulicy obok niepełnosprawnego lepiej przejść niezauważenie, bez słowa, a pytania dziecka o to dlaczego taka osoba porusza się na wózku albo przesuwa przed sobą białą laskę, zbywamy milczeniem. Nie trzeba chronić dzieci przed wiedzą, czym jest niepełnosprawność. Lepiej uwrażliwiać je na potrzeby innych od najmłodszych lat.
Joanna Olter – psycholog, terapeuta i trener z Fundacji Grupy ERGO Hestia na rzecz integracji zawodowej osób niepełnosprawnych Integralia