Sport może się opłacić. Rozmowa z niewidomym sportowcem
– Powiedz kilka słów o sobie.
Nazywam się Krystian Kisiel. Mam 21 lat. Studiuję na II roku psychologii, interesuję się grami komputerowymi, dużo czytam szczególnie fantasy. Zawodowo gram w showdowna.
– Co to jest showdown?
Krystian: Jest to dyscyplina sportu przeznaczona dla osób niewidomych. Niektórzy porównują ją do cymbergaja, tam krążek też toczony jest po stole. Nasz stół jest jednakże podłużny, o wymiarach: długość ok. 3,5 m, szerokość ok. 120 cm. Na środku znajduje się tablica z przerwą na dole, by piłka mogła przejść. Zawodnik broni swojej bramki. Punkty zdobywa się głównie, wbijając gole przeciwnikowi. Każdy set kończy się, gdy ktoś zdobędzie 11 punktów i zwykle gra się do dwóch lub trzech wygranych.
– Czy potrzebny jest do tego specjalny sprzęt?
Krystian: Do samego rozgrywania piłek używa się głównie drewnianych, płaskich rakietek. Każdy gracz musi zakładać na rękę, której używa w trakcie gry specjalną rękawicę chroniącą przed uderzeniami, bo siła uderzeniowa takiej piłki bywa naprawdę duża. Do tego każdy gracz, na poziomie rozgrywek oficjalnych, zobowiązany jest zakładać specjalne gogle, tak, by było pewne, że nikt nic nie widzi i do gry używa tylko słuchu.
– Kiedy zainteresowałeś się tym sportem?
Krystian: Pierwszy raz zetknąłem się z nim w 2009 roku, w szkole dla osób niewidomych w Laskach. Niewidzący Damian Pietrasik – światowej klasy pływak – przyjechał do nas, by nam pokazać, jak się w to gra. Od razu mi się spodobało. Niestety stół wyniesiono do nieużywanego pomieszczenia i o showdownie zapomniano. 4 lata później przypadkowo spotkałem na internetowym czacie innego niewidomego kolegę, Adriana Słoninkę, (ówczesny mistrz Polski), który opowiadał o tym, że aktywnie trenuje ten sport i że bardzo mu się to podoba.
– Czy to wirtualne spotkanie miało znaczenie dla Twojej kariery?
Krystian: Tak i to bardzo duże. Znowu przypomniał mi o showdownie. Obudziło się dawne zainteresowanie. Ponadto Adrian dał mi numer do swojego trenera, szkolącego kadrę Polski Lubomira Praska. Czym prędzej do niego zadzwoniłem. Ta rozmowa dała mi nadzieję, że mógłbym zająć się showdownem bardziej na serio. Wraz z moim najbliższym przyjacielem Mateuszem odnaleźliśmy stół i zaczęliśmy dużo ze sobą grywać. W kwestiach spornych czy dotyczących bardziej skomplikowanych zasad zwracaliśmy się do naszego poznanego przez internet kolegi Adriana.
– Jak więc się to stało, że od amatorskiego grania mogłeś przejść do grania na serio?
Krystian: W tym samym roku zgłosiłem się do eliminacji do finałów Polski w showdownie. Nie mogłem wypaść tam jakoś wybitnie dobrze, dopiero zaczynałem i samodzielnie próbowałem zorientować się o co w tym chodzi. Zagrałem jednak jeden bardzo dobry mecz z całkiem niezłym zawodnikiem, a to, plus moje wcześniejsze zainteresowanie i deklaracja, że sport mi się podoba, zwróciło uwagę wyżej wspomnianego trenera kadry. Zaprosił nas do Wrocławia, gdzie jest jego miejsce pracy, na weekend, w trakcie którego mógł bliżej przyjrzeć się naszej grze i poprawić najważniejsze błędy.
– Kiedy mogłeś zaprezentować swoje umiejętności?
Krystian: 2 miesiące po naszym weekendzie we Wrocławiu odbywały się finały, do których się nie dostałem. Jeden z zawodników nie mógł jednak przyjechać i ku mojemu zdumieniu, trener Lubomir zaproponował, bym wszedł na zwolnione miejsce.
– I jak Ci tam poszło?
Krystian: Nadspodziewanie dobrze. Byłem szósty, a tym samym dostałem się do narodowej kadry.
– Jak Ty, uczący się w szkole w Laskach, mogłeś trenować we Wrocławiu?
Krystian: Na co dzień trenowałem samodzielnie, a na ważniejsze spotkania kadry jeździłem do Wrocławia. To nie było takie uciążliwe, mniej więcej raz na miesiąc, bądź dwa. Brakowało mi jednak rad profesjonalisty tak bardziej na stałe. Ciągle byłem nowy w tym sporcie.
– Znalazłeś rozwiązanie?
Krystian: Tak. To był akurat ostatni rok mojego gimnazjum. Ku przerażeniu moich rodziców postanowiłem przenieść się do liceum we Wrocławiu. To było około 400 km od mojego domu rodzinnego.
– Czy pożałowałeś kiedyś tej decyzji?
Krystian: Nie. Praktycznie natychmiast można było zaobserwować poprawę w mojej grze. W Laskach trenowałem pływanie, ale trwało to już jakiś czas i straciłem do tego serce. W showdownie odkryłem swoje hobby. Z czasem okazało się, że to coś więcej niż pasja.
– Kiedy showdown zaczął przynosić Ci bardziej realne korzyści, czyli pieniądze?
Krystian: W 2016 roku, wraz z drużyną, zdobyłem złoty medal na mistrzostwach Europy. Indywidualnie, otrzymałem brązowy. Za złoto każdy z drużyny otrzymał roczne, comiesięczne stypendium, a za brąz jednorazową odczuwalną nagrodę pieniężną.
– Czy od tamtej pory regularnie otrzymujesz z tytułu gry w showdowna gratyfikacje finansowe?
Krystian: Ja akurat tak, ale to oczywiście zależy od wyników. Mnie udawało się zdobywać medale na najważniejszych imprezach, typu mistrzostwa Polski, Europy czy Świata. Na tych ostatnich, w 2017 udało mi się zdobyć srebrny medal i to po bardzo zaciętym i wyrównanym meczu. Graliśmy ponad godzinę. Wracając do zasad ogólnych… Jeśli nie są to odznaczenia zdobywane indywidualnie, liczą się również te zdobywane w rozgrywkach drużynowych. Szansa dla dobrego gracza jest zatem spora.
– Kto wypłaca stypendia?
Krystian: Za medale w mistrzostwach Europy i świata płaci Ministerstwo Sportu i Turystyki. Istnieje również jednak możliwość zgłoszenia się do programów realizowanych przez poszczególne gminy. Wiele z nich przyznaje jednorazowe nagrody i comiesięczne stypendia dla wybranych sportowców z wybitnymi osiągnięciami. Podobnie niektóre uczelnie, w ramach zachęcania do sportu, wspierają finansowo czy w inny sposób tych, którym dobrze idzie w jakiejś dziedzinie.
– O jakiego rzędu kwotach mówimy?
Krystian: To zależy między innymi od tego, czy dany sport zalicza się do sportów paraolimpijskich. Jeśli tak, to stypendia dla złotych medalistów wynoszą na chwilę obecną ok. 8000 zł miesięcznie. Warto nadmienić, że nagrodę pieniężną za dobre wyniki otrzymują osoby, które zajęły od 1 do 8 miejsca. Dodatkowo każdy medal zdobyty na paraolimpiadzie zapewnia sportową emeryturę od 40 roku życia, która w 2018 wynosi mniej więcej 2600 zł. Showdown niestety jeszcze nie znalazł się wśród paraolimpijskich dyscyplin. Nawet najlepsi nie mogą przejść na wyżej wspomnianą emeryturę. Ci, którzy się uczą, zwykle dostają kilkaset złotych więcej, np. z urzędu miasta. Przykładowo za złoty medal na mistrzostwach Europy można dostać ok. 1500 zł miesięcznie, a na mistrzostwach świata już 2000. Medalista, po doliczeniu wszystkich nagród jednorazowych i łączonych stypendiów, jest w stanie uzyskać średni dochód miesięczny wahający się w granicach 3000, a mistrz Europy ok. 2300. Srebrni i brązowi medaliści otrzymują kilkaset złotych mniej.
– Czy można zatem traktować sport jak zwykłą pracę?
Krystian: I tak, i nie. Na pewno trzeba regularnie trenować, poświęcać na to dużo czasu i wkładać w to dużo zaangażowania, jak w zwykłą pracę. Tu jednak dochody nie są tak stabilne i przewidywalne, jak przy kontrakcie o pracę. Jeśli któregoś roku się nam nie powiedzie i nie staniemy na podium, stypendia i nagrody są wstrzymane aż do momentu, kiedy znowu zdobędziemy jakieś medale. Myślę, że dobrym czasem na rozwijanie skrzydeł w sporcie jest czas szkoły i studiów. Na ogół ma się wtedy jednak trochę więcej czasu i raczej nie musi się pracować na stałe.
– Czy oprócz stypendiów można pobierać rentę inwalidzką?
Krystian: Niestety, aż tak dobrze, to nie jest. Stypendia są opodatkowane, a więc wliczają się do przychodu. Traktuje się je więc zatem, jak zwykłe wynagrodzenie o pracę i musimy pilnować pułapów, a najlepsi powinni liczyć się z możliwością utraty świadczenia. Kiedy jednak robi się to, co się kocha i zdobywa się najwyższe miejsca, utrata renty, to naprawdę nie jest problem.
– Jakieś rady dla początkujących sportowców?
Krystian: Zachęcam do zainteresowania się showdownem. To ciągle nowa dziedzina i szybko się rozwija. Walczymy o to, by była to również paraolimpijska dyscyplina. Tym początkującym życzę wytrwałości i tego, by nie zniechęcali się trudnościami. Jeśli znajdziecie coś, co naprawdę was wciągnie, to droga na szczyt będzie przyjemnością. Niepełnosprawni sportowcy również mogą zostać wynagrodzeni za swoją, jakby nie było ciężką pracę. Zdobywanie medali pociąga bowiem za sobą nie tylko przyjemności, ale i regularne treningi i wymaga ciągłego pokonywania samego siebie.
Najważniejsze osiągnięcia Krystiana:
- srebrny medal na Międzynarodowym Turnieju w Trakai 2018,
- złoty medal na Międzynarodowym Turnieju w Pizie 2018,
- drużynowe srebro na Mistrzostwach Europy 2018,
- srebrny medal na Mistrzostwach Świata 2017,
- drużynowe złoto na Mistrzostwach Świata 2017,
- złoty medal na Mistrzostwach Polski 2017,
- drużynowe złoto na Mistrzostwach Europy 2016,
- brązowy medal na Mistrzostwach Europy 2016,
- złoty medal na Mistrzostwach Polski 2016.
Link do przykładowego, finałowego meczu z udziałem Krystiana Kisiela [kliknij, by otworzyć link] https://www.youtube.com/watch?v=zctXGt_NMPc
miniaturowe zdjęcie: kadr ze wskazanego powyżej filmu z meczu finałowego